Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Radzyń Podlaski

8 czerwca 2018 r.
16:18

Szymon Radzimierski. Wielkie przygody młodego podróżnika

0 0 A A

Kolejna, 24. już edycja „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, odbyła się 4 czerwca z okazji Dnia Dziecka. Z tego też powodu spotkanie było skierowane głównie do dzieci, z dziecięcym bohaterem w roli głównej. Do Radzynia wraz z rodzicami – Moniką i Patrykiem przyjechał Szymon Radzimierski – 11-latek, który ma na koncie 30 odwiedzonych krajów, 2 wydane książki podróżnicze, 2 role filmowe, jest blogerem i dziennikarzem. Jednym słowem: cudowne dziecko!

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Mimo takiego dorobku pozostał bezpośrednim, autentycznym, bezpretensjonalnym, tryskającym energią chłopcem. Podczas spotkania pokazał jeszcze jeden swój talent: okazał się też świetnym showmanem, potrafiącym barwną, żywą, ekspresyjną opowieścią przykuć uwagę licznej widowni. Nie obyło się oczywiście bez pokazu slajdów i filmów z podróży, a także egzotycznych rekwizytów, rozbudzających wyobraźnię.

Spotkanie zaczęło się jak zwykle na Skwerze Podróżników od odsłonięcia tabliczki Szymona. W ten sposób znalazł się w zacnym gronie podróżników z dorobkiem – zarówno „wędrowniczym” jak i wydawniczym. Do tego gremium – mimo młodego wieku – świetnie się wpisuje.

– Podróżowanie to jest jakieś pozytywne uzależnienie, dzięki któremu człowiek co dzień odkrywa świat, każdego dnia podróżuje – w głąb jakiegoś kontynentu, innej kultury czy w głąb siebie – mówił Szymon. – Zaproszenie do Radzynia traktuję jako wyróżnienie, a za wielki zaszczyt uważam fakt, że mogłem odsłonić tabliczkę w pobliżu takich podróżników jak Elżbieta Dzikowska, Marek Kamiński czy Aleksander Doba – dodał młody podróżnik i dziękował Robertowi Mazurkowi oraz burmistrzowi Jerzemu Rębkowi oraz wszystkim przybyłym na spotkanie. Wyraził również uznanie dla projektu Skweru Podróżników. – To fantastyczna sprawa – ocenił.

Egzotyczna Etiopia

Druga część spotkania odbyła się w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 1, gdzie Szymon opowiedział o swej podróży do Etiopii, której poświęcił też swoją drugą książkę „Dziennik łowcy przygód. Etiopia. U stóp góry ognia” oraz gdzie rozstrzygnięty został konkurs plastyczny „Podróż moich marzeń”.

Opowieść młodego globtrotera była niezwykle barwna, żywa. Szymon mówił o tym, co budziło jego zdumienie, ciekawość, pokazywał odmienną przyrodę, egzotyczne dla nas zwyczaje mieszkańców Czarnego Lądu.

– W Etiopii ludzie prawie nie używają metalu, poruszają się pieszo, bogatsi korzystają z takiego środka transportu, jakim są osły. Podstawowy materiał to drewno – opowiadał podróżnik. Doskwierający problem to brak wody – trzeba po nią iść kilka, czasem kilkanaście kilometrów. Niezwykłą wartość mają zwykłe plastikowe butelki, które pozwalają transportować i przechowywać wodę. Jednocześnie czymś powszechnym jest posiadanie broni. Przy pomocy kałasznikowów Etiopczycy rozwiązują większe i mniejsze konflikty. Popularną biżuterią kobiecą są bransoletki wykonywane z karabinowych łusek. Ale znalazł też podobieństwa Etiopczyków z Europejczykami – choćby w zabawach dzieci, które jeżdżą na deskorolkach (choć na drewnianych kółkach) czy grają w piłkarzyki.

Stać się mężczyzną w Afryce

Szymon opowiadał o swych spotkaniach ze zwierzętami Etiopii: pawianami, marabutami, krokodylami i hipopotami. Dużo miejsca w opowieści zajął rytuał przejścia chłopca w dorosłość, którą to ceremonię miał możność obserwować. Młodzi Etiopczycy z plemienia, które odwiedziła rodzina Radzimierskich, męskość  udowadniali... przeskakując rząd byków. Komu się nie udaje, ginie stratowany przez zwierzęta albo żyje w hańbie do następnej próby. Jeśli się uda, dostaje kijek i stołeczek, który służy do siedzenia i spania oraz prawo do... sikania na stojąco. W trakcie tej części opowieści widzowie mogli wczuć się w atmosferę uroczystości – skacząc i krzycząc, dzwoniąc drewnianymi dzwonkami, a na zakończenie – spróbować usiąść czy kładąc głowę na stołeczek-poduszkę. Okazało się, że jest to sprzęt dosyć wygodny.

Następnie młody mężczyzna szuka żony. Dziewczyna, której się spodoba, daje mu kijek, którym on ją chłoszcze, by sprawdzić jej siłę i odporność. Wybrankę tuczy kilka miesięcy w zamknięciu.

Wśród groźnego plemienia

Szymon opowiedział również o odwiedzinach u plemienia Mursi uważanego za najbardziej nieprzyjazne. – Okazało się, że są nieprzyjaźni dla natrętnych turystów, którzy traktują ich jak zwierzęta w zoo, bo co chwila tłumy wyskakują z aut, robią zdjęcia, przeszkadzają w codziennym życiu i pracy – opowiadał Szymon. Po dotarciu na miejsce pierwsze wrażenie było nieprzyjemne: – Byliśmy przerażeni – z buszu wychodziły wysokie postaci trzymające w rękach karabiny, patrzące na nas przeszywającym, morderczym wzrokiem. Jednak po dniu pobytu w wiosce, gdy już się nawzajem polubili, Mursi pozwolili im robić zdjęcia, pokazali im ciekawe miejsca.

Szymon zastanawiał się też, dlaczego kobiety tego plemienia noszą dziwną ozdobę – talerzyki w dolnych, rozciągniętych wargach. Pokazywał tatuaże 3D – blizny po ranach wycinanych w określone wzory.

W dalszym ciągu podróży sam też spróbował hardcorowych wrażeń: karmił dzikie hieny w niebezpieczny sposób – podając im kawałki mięsa na niezbyt długim patyku trzymanym w ustach, obserwował czynny wulkan.

Na zakończenie zdradził, po co na początku spotkania rozdał kilka pustych plastikowych butelek, które traktujemy jak śmieci. Spotkał dzieci, które tańcem wypraszały takie od turystów – dla nich był to skarb, bo pozwalały zabrać ze sobą wodę, gdy wychodziły z wioski na całodzienne pasienie zwierząt.

Szymona niezwykle ucieszyła i rozbawiła karykatura autorstwa Przemysława Krupskiego, którą otrzymał na pamiątkę spotkania. Robert Mazurek wręczył również podróżnikowi oraz Szkole Podstawowej nr 1 pamiątkowe medale „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”. Na koniec Szymon podpisywał swoje książki, które były wręcz rozchwytywane przez publiczność.

„Podróż moich marzeń”

W ramach spotkania Szymona Radzimierskiego w Radzyniu organizatorzy zaprosili dzieci i młodzież ze szkół podstawowych do udziału w konkursie plastycznym „Podróż moich marzeń”. Jego celem było wyłonienie najlepszej pracy plastycznej prezentującej podróż marzeń – nieważne czy było to pokazanie wycieczki za miasto, wyjazdu do babci na wieś, objazdowej podróży po Polsce czy wielkiej wyprawy w egzotyczne kraje. Najważniejsze było, by w ciekawy sposób pokazać wymarzoną podróż.

Do konkursu zgłoszonych zostało 105 prac (73 w kategorii klas I-III oraz 32 w kategorii klas IV-VII). Po wnikliwej obserwacji i ocenie prac organizatorzy postanowili nagrodzić i wyróżnić prace jedenastu uczestników. W kategorii klas I-III pierwsze miejsce zajęła Gabriela Długozima, drugie Agata Madej, trzecie Jakub Golec, natomiast wyróżnienia otrzymały – Julia Oworuszko, Zofia Marzec i Julia Drozdek. Z kolei w gronie klas IV-VII zwyciężył Damian Rolak, wyprzedzając Marharytę Shmygol i Maję Krupską. Ponadto w tej kategorii wyróżnienia otrzymały – Maja Karpińska i Zuzanna Gumieniak.

Na 24. edycję „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zaprosił Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek, a także organizatorzy: Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”, Radzyński Ośrodek Kultury oraz Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim. Sponsorami wydarzenia byli: firma drGerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych i Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad wydarzeniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat”.

Anna Wasak

Świat nie składa się tylko z waty cukrowej i kucyków

Wywiad Roberta Mazurka z 11-letnim podróżnikiem i blogerem Szymonem Radzimierskim

Swoje egzotyczne wyprawy zacząłeś, kiedy miałeś zaledwie półtora roku. Domyślam się, że raczej nie pamiętasz nic z tych wyjazdów. Jak zatem wspominasz swoje pierwsze świadome podróże i wędrówki?

Z tych pierwszych wyjazdów nie pamiętam obrazów, ale bardziej uczucia, to, jak się wtedy czułem. Natomiast pierwsze świadome wspomnienie mam z Wietnamu, miałem wtedy trzy latka. To była przygoda z bykiem bawolim. Robiliśmy trekking po polach ryżowych i doszliśmy na polankę, na której stał byk. Zaczęliśmy robić mu zdjęcia, ale chyba coś musiało go zdenerwować, bo jednym ruchem głowy zerwał linkę, którą był przywiązany i zaczął na nas szarżować. To było straszne. My z tatą uciekliśmy do opuszczonego domu, a mama z siostrą w zarośla. My się ukryliśmy, a byk szarżował na przewodnika. Na szczęście on się wychował na wsi i wiedział, jak się zachować. Stał spokojnie do samego końca, a gdy byk był już bardzo blisko niego, odsunął się, a byk wpadł do zagrody. Zahaczył go tylko rogiem w ramię, ale strachu się naprawdę najedliśmy.

Nie zdarza się zbyt często, by dzieci pisały książki, a Ty na swoim koncie masz ich już dwie. Jak to się stało, że sięgnąłeś po pióro?

Tak naprawdę wszystko zaczęło się od prezentacji o podróży do Laosu, którą przygotowałem na lekcję angielskiego w trzeciej klasie. Bardzo się wszystkim spodobała i wtedy pomyślałem, że będę opisywał swoje przygody na blogu planetkiwi.pl. Na początku prowadziłem go tylko po angielsku, żeby ćwiczyć ten język i móc dotrzeć do podróżników na całym świecie, ale później, na prośbę kolegów, zacząłem pisać też po polsku. I to właśnie przez bloga namierzyła mnie pani z wydawnictwa. Napisała do mnie maila, że blog bardzo im się podoba i czy nie chciałbym napisać książkę. To było super wyzwanie. I tak to się zaczęło.

A jak zareagowali Twoi rówieśnicy na wieść, że piszesz książki?

Bardzo pozytywnie. Zresztą znają mnie i wiedzą, że uwielbiam pisać, nawet wypracowania czy opowiadania do szkoły, zwłaszcza fantastyczne. Zawsze mam problem, żeby się zmieścić z wypracowaniem na kilku stronach, bo jak się rozkręcę, to nie mogę przestać:-) O ile oczywiście mam wenę, ale jak mam, to potrafię napisać kilkanaście stron za jednym zamachem.

Piszesz je sam, czy ktoś ci pomaga?

Tekst piszę sam, ale przygotowanie książki to bardzo długi proces. Nie wiedziałem, że to takie skomplikowane. Najpierw opisuję swoje przygody z wyprawy, co zajmuje mi kilka miesięcy. Wszystko, co opisuję w książkach, naprawdę się wydarzyło. Później tekst czytają rodzice i dają mi pierwsze uwagi. Ja coś poprawiam, zmieniam, ulepszam i potem wysyłam tekst do wydawnictwa. Tam robiona jest redakcja, czyli poprawki od profesjonalnego redaktora – dużo się przy tym nauczyłem, chociaż czasami kłóciliśmy się z panią redaktor o jakieś słowa, moje powiedzonka, czy emotikony. Wymyślam też rysunki, komiksy, śmieszne znaczki, czy hasztagi, które potem rysuje grafik.

Czym się różni pisanie książki od prowadzenia bloga?

W książce opisy podróży są o wiele bardziej szczegółowe, dokładniejsze niż na blogu. Ale za to na blogu jest więcej moich wypraw i więcej zdjęć, które nie zmieściłyby się w książce.

A skąd pomysł na taką nazwę?

Kiwi to zarówno najsłodsze jak i najdziwniejsze zwierzę, jakie widziałem. Widzieliśmy je tylko raz, w Nowej Zelandii. Przeciętna wielkość tego ptaka to wielkość kury. Kiwi jest bardzo płochliwy i prowadzi nocny tryb życia. Ma bardzo słaby wzrok, ale dotykając dziobem ziemi wyczuwa drgania, a kiedy zlokalizuje jakiegoś robala, to podskakuje, a następnie wbija się dziobem w ziemię i wyjmuje go już przeżuwając swoją zdobycz. Kiwi to jest według mnie ptak, który jest pod każdym względem „naj”. Dlatego nazwałem mój blog planetkiwi.pl

Odwiedziłeś już ponad 30 krajów, piszesz książki, prowadzisz bloga, a nawet grasz w filmach. A co ze szkołą?

Staram się jak najmniej zarywać szkoły, ale oczywiście nie zawsze się to udaje. Zwłaszcza, jeżeli musimy trochę przedłużyć wakacje i zahaczamy o pierwszy tydzień czy dwa tygodnie września. Gdy wracamy do domu, włączam wyższy bieg i nadrabiam wszystko. Nie mam żadnych ulg z powodu wyjazdów. Ale w trakcie podróży wiele się uczę, łatwiej jest z geografią, z przyrodą, a przede wszystkim z angielskim.

Jak przygotowujesz się do swoich wypraw? Czytasz książki podróżnicze, przewodniki, reportaże z danego miejsca na świecie?

Wszyscy dużo czytamy przed wyjazdem. Zwłaszcza różne relacje podróżników i fora w internecie. Dzięki temu można dowiedzieć się o wyjątkowych i ciekawych miejscach.

W Twoich książkach przygoda goni przygodę. Która utkwiła Ci w głowie najbardziej?

Chyba najbardziej ekstremalna rzecz, jaką zrobiłem, to było karmienie dzikich hien w Harerze w Etiopii. Tam jest taka tradycja, przekazywana od pokoleń z ojca na syna, że wieczorem, pod murami miasta, mężczyzna przywołuje z buszu dzikie hieny i karmi je kawałkami mięsa. To po to, aby nie atakowały zwierząt i ludzi, co zdarzało się w przeszłości. Muszę przyznać, że kiedy karmiłem hieny trzymając patyk z kawałkiem mięsa najpierw w ręku, a potem nawet w ustach, to czułem, jak krew cierpnie mi w żyłach. To było naprawdę przerażające zobaczyć otwarty pysk wielkiej hieny tuż przed swoją twarzą. Ale cieszę się, że się na to odważyłem.

W książce „Dziennik łowcy przygód. Ekstremalne Borneo” opisujesz podróż po kraju świecącego morza, nosaczy i dzioborożców. Co najbardziej zafascynowało Cię podczas pobytu na Borneo?

Wszystko tam było mega! Trekking przez tropikalną dżunglę, nocleg u łowców głów, orangutany, nosacze, krokodyle, kopalnie diamentów, miasta na wodzie, snorkelowanie z mantami. Ale najbardziej utkwiły mi w pamięci orangutany i ogólnie bogactwo przyrody. Borneo jest niesamowite. Uwielbiam je i mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę.

A co oznacza, że jesteś „łowcą przygód”?

Kocham podróżować hardcorowo, w trudnych warunkach, tak bardziej survivalowo. Dlatego zdarzają nam się różne niebezpieczne momenty, jak atak byka, spotkanie z jadowitym wężem w dżungli na Borneo, czy oko w oko z rekinem na Galapagos. Unikamy biur turystycznych. Jeżeli jest taka potrzeba, to szukamy lokalnych przewodników. Ludzie, którzy są stamtąd, tam się urodzili, tam mieszkają, pokazują okolicę o wiele fajniej.

Książka „Etiopia. U stóp góry ognia” jest zapisem wspomnień, których może Ci pozazdrościć wielu. To także prawdziwa kopalnia wiedzy. Czego Ty sam nauczyłeś się wędrując po tym kraju?

Cała wyprawa do Etiopii była niesamowita. Chyba najbardziej różnorodna i przygodowa ze wszystkich dotychczasowych. Plemiona w dolinie Omo to było jak podróż w czasie. Nie wyobrażałem sobie, że ludzie mogą nadal tak żyć. Ich zwyczaje i rytuały są fascynujące. Ale chyba największym wyzwaniem była wspinaczka na czynny wulkan Erta Ale w Depresji Danakilskiej. Temperatura na pustyni dochodziła do 47 stopni, a my wchodziliśmy w nocy do krateru roztopionej buchającej i bulgoczącej lawy. Widok był nieziemski. Nigdy go nie zapomnę.

Ale podróże to nie tylko przygody. Poznałem dzieci, które żyją w chatkach z patyków, bez prądu, bez wody. Nie mają nawet porządnych ubrań, a co dopiero komputerów, komórek czy gier na konsolę. Nie chodzą do szkoły, pracują pasąc kozy czy krowy. A jeśli się bawią, to drewnianymi zabawkami albo kopią piłkę, a raczej coś, co ją tylko przypomina, bo na prawdziwą ich nie stać. Było mi przykro, kiedy to widziałem. Ale to dzięki podróżom nauczyłem się, że świat nie składa się tylko z waty cukrowej i kucyków.

Napisałeś, że dzięki podróżom przełamujemy własny strach. Dlaczego?

Bo masz szansę zrobić coś, czego nie zrobiłbyś w domu. Skoczyć z kilkumetrowej skały do rzeki, nakarmić z ust dzikie hieny, wspiąć się na szczyt góry do wykutego w skałach kościoła. Nawet jak się boisz, to na koniec czujesz się szczęśliwy. Myślisz: „Jest! Zrobiłem to, pokonałem sam siebie.”

Czy masz jakąś radę dla swoich rówieśników, którzy marzą o podróżach i chcieliby odwiedzić choć 10% miejsc, które Ty już odwiedziłeś?

Przygód można szukać wszędzie, niekoniecznie w egzotycznych krajach. Ja bardzo lubię zwiedzać Polskę, zwłaszcza te mniej uczęszczane miejsca – Jurę Krakowsko-Częstochowską, Bieszczady. A do dalekich podróży też można się przekonać, tylko trzeba się odważyć. My czasami zabieramy na wyprawy różnych naszych znajomych, a kiedy raz się zdecydują i zobaczą, że to nie takie trudne, to później już też podróżują sami.

Byłeś w wielu miejscach na świecie. Wolisz ciepłe, gorące czy raczej chłodne miejsca na Ziemi?

W ciepłych jest oczywiście przyjemniej, bo można zawsze wygospodarować parę dni na wypoczynek gdzieś nad morzem, najlepiej na jakiejś małej wysepce z dala od cywilizacji. Ale jednym z moim marzeń podróżniczych jest Antarktyda. Chciałbym zobaczyć jak zwierzęta radzą sobie w tamtym surowym klimacie. To mnie fascynuje.

Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie, kiedy nie masz możliwości podróżowania?

Uwielbiam bawić się z kolegami, najczęściej w jakieś wymyślone światy w rodzaju Gwiezdnych Wojen. Bardzo też lubię jeździć na rowerze. No i kocham czytać książki, jestem prawdziwym molem książkowym.

A jak myślisz, co będziesz robił za 10 lat? Będziesz nadal tak dużo podróżował? A może chciałbyś, żeby coś się zmieniło?

Chciałbym spróbować podróży w pojedynkę i jeździć autostopem, jak moja starsza siostra. Mam też w planach grupowy wyjazd do Chin – w pierwszej klasie umówiliśmy się z kolegami, że razem polecimy tam na osiemnastkę.

Na koniec powiedz, czy szykujesz się już do kolejnej wyprawy?

Może to się wydawać dziwne, ale jeszcze nie mam planów na wakacje. Nadal polujemy na jakieś tanie bilety.

Trzymam kciuki i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy na blogu i nową książkę!

Dziękuję!

Pozostałe informacje

Tarasola Cisy Nałęczów lepsza od rezerw Wisły Grupy Azoty Puławy [zdjęcia]
galeria

Tarasola Cisy Nałęczów lepsza od rezerw Wisły Grupy Azoty Puławy [zdjęcia]

Tarasola Cisy Nałęczów to największa sensacja tego sezonu. Michał Walendziak wykonał ze swoimi podopiecznymi kapitalną pracę. Nagrodą za nią może być nawet awans do IV ligi

Hetmański awans na jedenaście lat

Hetmański awans na jedenaście lat

20 marca 2024 roku minęło 75. lat od utworzenia piłkarskiej 2. Ligi, w 2008 nazwanej 1. Ligą. Dziś zamieszczamy kolejną część wspomnień z okazji brylantowego jubileuszu drugo(pierwszo)ligowców. Tym razem poświęconą piłkarzom z Zamościa

Niedziela Palmowa u Prawosławnych
galeria

Niedziela Palmowa u Prawosławnych

Wierni obrządku wschodniego obchodzili 28 kwietnia, święto Wejścia Pana do Jerozolimy czyli Niedzielę Palmową, rozpoczynającą prawosławny Wielki Tydzień

Hetman z 19. wygraną w sezonie. Komplet wyników zamojskiej klasy okręgowej

Hetman z 19. wygraną w sezonie. Komplet wyników zamojskiej klasy okręgowej

Główny faworyt do awansu kolejny raz nie zawiódł swoich kibiców. Hetman Zamość pokonał u siebie broniącego się przed spadkiem Metalowca Goraj 3:0

Janowianka przegrała w Opolu, Lublinianka 4:0 Lublin i pierwsza wygrana Motoru II od października [zdjęcia]
galeria

Janowianka przegrała w Opolu, Lublinianka 4:0 Lublin i pierwsza wygrana Motoru II od października [zdjęcia]

Bardzo długo na kolejne zwycięstwo musieli poczekać piłkarze Motoru II Lublin. Poprzednio młodzież ekipy z Lublina cieszyła się z kompletu punktów… 8 października, kiedy wygrała na wyjeździe z Ogniwem Wierzbica 2:1. Później zanotowała: trzy remisy i 10 porażek. W niedzielę wreszcie przyszło przełamanie, bo drużyna Wojciecha Stefańskiego zaaplikowała Stali Poniatowa pięć goli, nie tracąc żadnego.

Górnik słabszy od Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Baraże zaczynają "odjeżdżać"

Górnik słabszy od Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Baraże zaczynają "odjeżdżać"

Walczący o strefę barażową w Fortuna I Lidze Górnik Łęczna minimalnie przegrał na swoim stadionie z walczącym o utrzymanie Bruk-Betem Termaliką Nieciecza

Nagroda za wskazanie truciciela 50 300 zł

Nagroda za wskazanie truciciela 50 300 zł

Otrucie Czarta, lubelskiego sokoła wzbudziło emocje tysięcy osób. W rekordowej zbiórce zebrano od piątku do tej chwlili 50 300 zł na nagrodę za "zidentyfikowania przestępcy i zakończenia tego potwornego procederu, który trwa od 2019 roku"

Power Party
foto
galeria

Power Party

Nasz weekendowy clubbing kończymy wizytą w Helium Club, gdzie naprawdę było super. Zobaczcie, jak się bawiliście i co się działo.

Polskie Party
foto
galeria

Polskie Party

Polskie Piosenki w Berecie to mega popularna imprezka. To była niezapomniana noc, w rytm polskich przebojów. Zobaczcie, jak się bawił Lublin.

Padwa Zamość wygrała bez problemów, przykra niespodzianka w Białej Podlaskiej

Padwa Zamość wygrała bez problemów, przykra niespodzianka w Białej Podlaskiej

W spotkaniu otwierającym 28. kolejkę KPR Padwa Zamość odniosła cenne zwycięstwo nad Handball Stalą Mielec 32:22.

Grom Różaniec wygrywa w hicie kolejki i wskakuje na drugie miejsce w tabeli

Grom Różaniec wygrywa w hicie kolejki i wskakuje na drugie miejsce w tabeli

W hicie 22. kolejki zamojskiej klasy okręgowej grająca przez całą drugą połowę w przewadze jednego zawodnika Huczwa Tyszowce przegrała w Wożuczynie z Gromem Różaniec

Pogoń i Graf zagrały na remis. Niesamowity pech grającego trenera gości

Pogoń i Graf zagrały na remis. Niesamowity pech grającego trenera gości

W sobotę w meczu derbowym w Łaszczówce nie brakowało emocji. Tamtejsza Pogoń 96 zremisowała z rewelacyjnym Grafem Chodywańce 1:1. Wielkim pechowcem w tym spotkaniu okazał się grający trener gości Piotr Gozdek Bartosz Surman

Katarzyna Krawczyk nie powalczy o występ na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. "Czujemy niesmak"

Katarzyna Krawczyk nie powalczy o występ na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. "Czujemy niesmak"

Katarzyna Krawczyk z Cementu-Gryfa Chełm nie weźmie udziału w światowym turnieju kwalifikacyjnym do tegorocznych igrzysk olimpijskich, który odbędzie się w Stambule od 9 do 15 maja.

Lublin. Bieg Botaniczna Piątka - zdjęcia
Foto
galeria

Lublin. Bieg Botaniczna Piątka - zdjęcia

W Ogrodzie Botanicznym UMCS w Lublinie odbył się bieg Botaniczna Piątka. Lubelski bieg jest jednym z trudniejszych, bo są tu wzniesienia, więc zwłaszcza końcówka biegu jest wymagająca.

Polski Cukier Start znowu nie zagra w play-offach. "Przyczyny tego, co się stało musimy przeanalizować"

Polski Cukier Start znowu nie zagra w play-offach. "Przyczyny tego, co się stało musimy przeanalizować"

Polski Cukier Start Lublin na finiszu sezonu wypadł z najlepszej ósemki i ponownie nie zagra w fazie play-off. W sobotę, na koniec rozgrywek czerwono-czarni dostali lanie od Legii Warszawa (92:112). Jak spotkanie oceniają gospodarze?

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium